czwartek, 2 stycznia 2014

2014 i przerwa

 Witam was w pierwszym poście w Nowym Roku. Co u was? JAK WAM MINĄŁ SYLWESTER? Jeśli chodzi o mnie to spędziłam go w domu ,w części sama ale też zaglądałam od czasu do czasu do rodziców i ich znajomych. Szczerze to było nawet fajnie. Poszłam spac po 5:30 więc miałam trochę czasu na pobycie sama ze sobą i na przemyślenia. Co do moich planów na 2014 to nie spisywałam ich nigdzie ale zdradzę wam ,że między innymi jest to zmiana ,chcę byc w wielu aspektach lepsza ,byc ogólnie lepszym człowiekiem. Mam zamiar także zorganizowac wylot do rodziny na wakacje lub święta. No i coś do czego zbieram się od dłuższego czasu - album ze zdjęciami. Co miesiąc powybieram zdjęcia ,wywołam je i ręcznie zacznę tworzyc "mój album". Dlatego staram się robic ich teraz jak najwięcej.
 W ostatnim poście pisałam o moim celu ,35kg. UDAŁO SIĘ! Dzisiaj rano waga pokazała równe - 35.0kg. Powinnam się cieszyc? Sama nie wiem. Szczerze chciałabym byc jeszcze chudsza. Ale na razie zadbam o moje zdrowie a co dalej zobaczę w miarę czasu.




 Najprawdopodobniej robię sobie przerwę od bloga. Na pewno wrócę ,kiedy? Nie wiem dokładnie ale w styczniu raczej mnie tu nie będzie.

Jeśli kogoś interesuje dlaczego to robię powód jest prosty. Potrzebuję chwili spokoju żeby wszystko sobie dobrze przemyślec i poukładac. Jeśli nie przytyję sprawy nie będą już takie kolorowe więc czeka mnie seria podejmowania bardzo trudnych decyzji. Do tego dochodzi koniec semestru i masa nauki.
 Do zobaczenia wkrótce. Trzymajcie się ciepło ,chudo i osiągajcie swoje cele. Wiedzcie ,że mimo ,że tego nie widac to wspieram was i trzymam za was kciuki ♥
PS: Później jeszcze bardziej to przemyślałam i zmiana planów. Może mnie nie być o wiele dłużej. Nie wiem kiedy wrócę i czy nie usunę bloga. Dzięki za wszystko i powodzenia x

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Pomóżcie

POMÓŻCIE. BARDZO WAS POTRZEBUJE. 

 Dzisiaj rano tak jak miałam zamiar ,zważyłam się. Już od początku coś mi nie pasowało. Kiedy nawet nie dotykałam wagi pokazywała 2.8 kg. Próbowałam coś z tym zrobić ale ani rusz. Pomyślałam ,że to minie kiedy stanę na wadze. Stanęłam i pokazała 38.3. Przez chwile się załamałam ale przypomniałam sobie o wcześniejszym problemie. Odjęłam od siebie kg i wyszło 35.5kg.
 Powinnam się cieszyć. Najpierw powiedziałam sobie ,że dojdę do 38kg i stop. Potem zauważyłam ,że to mnie nie zadowala i postanowiłam zejść do 35. Ułatwieniem było to ,że myślałam ,że nie ważne co waga pokaże - 35.9kg ,35.6kg ,35.4kg - najważniejsza była sama cyfra '35'. Kiedy mi się to udało sytuacja się powtórzyła. Zapragnęłam równych 35 kg ,najlepiej jeszcze przed Nowym Rokiem. 

 Co mam zrobić?

 Rodzice grożą lekarzami ,ośrodkami ,szpitalami. Obiecałam już masie osób ,że wezmę sie za moje zdrowie. Teraz sama nie wiem. Łatwo zauważyć ,że to tak jakby 'błędne' koło. Sama sobie nie poradzę. 

Dlatego MUSZĘ poznać wasze zdanie na ten temat. BŁAGAM poświęccie chwilę na chociaż króciutki KOMENTARZ. 

CZY OSIĄGNĘŁAM JUŻ CEL? 

 Jeśli nie wróci mi miesiączka sprawy nie będą już takie kolorowe. Do tego osłabienie ,mroczki przed oczami. POMÓŻCIE. CO MAM ROBIĆ? Gubię się.

 Nie wiem czy będę miała jeszcze okazje więc chciałabym życzyć wam Szczęśliwego Nowego Roku. Abyście nigdy się nie poddawały i osiągnęły wszystkie postawione sobie cele. Aby każdy dzień przynosił coraz to więcej powodów do radości i uśmiechu. Niech rok 2014 otworzy nowy ,jeszcze lepszy rozdział w waszym życiu. Trzymam za was kciuki. 

 Szczerze to sobie też tego życzę. Idę już bo znowu się rozpisuję. Trzymajcie się x
 Ps: DZIĘKUJE JEŚLI MI POMOGŁAŚ ,NAPRAWDĘ DZIĘKUJE. 

piątek, 27 grudnia 2013

ŚWIĘTA

 Hej motylki ♥
 Więc tak ,wróciłam ze świątecznego wyjazdu. Udało mi się i mam zapisane wszystko co zjadłam ale mimo to nie pokażę wam tego. Nie ma co. Czy jadłam normalnie? Sama nie wiem. Jest dobrze bo na pewno mieściłam się w 1000 kcal. Wypełniłam moje postanowienie i zjadłam coś tylko jeśli wiedziałam ile ma kcal. W wigilię też nie przesadziłam ,to chyba mój największy sukces.

Wigilijna kolacja:
kilka łyżek kapusty (taka ala zupa)
malutkie kawałeczki 3 różnych ryb (jakieś 2cm x 2cm)
2 pierogi (jeden z kapustą i grzybami a drugi ruski)
1/4 gołąbka (nawet trochę mniej)
pół krokieta

 Dobra może nie jest jakoś super ale też chyba nie najgorzej. U mnie w rodzinie bardzo przestrzega się zasady ,że "trzeba wszystkiego spróbowac". Moim zdaniem jest to pretekst żeby się jeszcze bardziej najeśc ale okej. Dzięki temu ,że próbowałam po odrobinie nie wzbudzałam aż takich podejrzeń. Po kolacji odmówiłam sobie ciast i innych dupereli.
 Jeśli chodzi o resztę dni to chyba wszyscy kazali mi jeśc ale byłam silna. Babcia zauważyła "co się dzieje". Ktoś z rodziny miał kiedyś anoreksję ,cały czas o tym mówiła ,pytała się o jedzenie itp. Najgorzej było z mamą. Darła się ,traktowała jak śmiecia... Dzisiaj kiedy wróciliśmy zamówili pizze. Musiałam zjeśc ,przy nich się nie da. Oczywiście powybierałam ,otarłam z tłuszczu i nie dokończyłam ale boże ,ohydztwo. Przed tym pokłóciłam się z mamą. Wydarłam jej w twarz ,że połknę tabletki ,zabiję się. Ona zaczęła coś krzyczec o jakimś tam ośrodku. Ale po tym... przytuliła mnie. Rozmawiałyśmy chwilę.
 Kończę już bo znowu wyjdzie długi post. Dodam tylko ,że NA PRAWDĘ TĘSKNIŁAM I MIMO ,ŻE JEST WAS MAŁO TO JESTEM WAM BARDZO WDZIĘCZNA .Jutro napiszę jak się czuję itd ,muszę się jakkolwiek wygadac.

A JAK WAM MINĘŁY ŚWIĘTA? PISZCIE - BARDZO CHĘTNIE POCZYTAM. Trzymajcie się chudo x

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Przedświąteczny bilans


Śniadanie: mała ,niedokończona kromka chleba ze słonecznikiem (nie wiem gdzie był ten słonecznik ale ok) posmarowana mniej niż łyżeczką serka Almette. Do tego parę "paluszków" papryki ,2 pomidorki koktajlowe i parę plastrów ogórka. 

Obiad: Mniej niż gałka ziemniaków (jakaś połowa) ,kawałeczek mięsa w sosie własnym (mięso poskubałam ,zjadłam jak najmniej a sos jak najdokładniej odkładałam) ,5 ogórków konserwowych (2 małe i 3 troszeczkę większe).

Kolacja: Niecały jogurt Jogobella light i niecała mała mandarynka.

+ trening (50 długości ,granie przez jakieś 30 minut ,cwiczenia na nogi) i 100 brzuszków.


 I co myślicie? Powtórzę ,że rodzice strasznie mnie pilnują. Robię co w mojej mocy aby było jak najmniej kcal. Jutro rano się mierzę i ważę. Nie będzie mnie tu do piątku bo wyjeżdżam do babci. Mam mały plan jak się ograniczac i wszystko będę zapisywac w moim notesiku. Kiedy tylko będę mogła zdam wam relację jak było ,może napiszę jakieś bilanse ale pewnie będą okropne...

 Byłam dzisiaj u tego "specjalisty" a tak na prawdę psychiatry specjalizującego się w zaburzeniach odżywiania. Rozmawiał ze mną o różnych rzeczach ,nie tylko o odżywianiu ale mimo to co powiedział (do tego przy rodzicach) na końcu? Że zdecydowanie mam ANOREKSJĘ. On jest chyba ślepy. Anorektyczki są chude ,silne ,idealne. A ja? Na pewno taka nie jestem. W dodatku nie zasługuję na Ane. Nie zasługuję na bycie Pro-Ana. Kiedyś może będę tego warta ale teraz zdecydowanie nie. Powiedział ,że jak nie przytyję to mogę trafic do szpitala. Dał mamie namiary do jakiegoś ośrodka ,że niby nam pomogą i "dobrze" się mną zajmą. Są tam jacyś specjaliści ,mają odpowiednie warunki i żebyśmy się tam zgłosili. Sama nie wiem co mam o tym myślec. Do tego powiedział ,że mam przytyc do 48KG I UTRZYMAC WAGĘ. Prędzej się zabiję. Dla mnie maks. to 44/45 kg. Teraz i tak wyglądam jak spaślak to co będzie przy 48kg?


 

Korzystając z okazji życzę wam motylki radosnych ,spokojnych świąt spędzonych w rodzinnym gronie oraz szczęśliwego nowego roku. Bądźcie silne w tym trudnym okresie ,wierzę w was i trzymam za was kciuki ♥




 Tyle na dzisiaj. Znowu się rozpisałam ale musiałam o wszystkim napisac. Trzymajcie się ciepło i chudo ,wracam w piątek ♥
 PS: DZIĘKUJE JEŚLI MNIE ZAOBSERWOWAŁAŚ I SKOMENTOWAŁAŚ COKOLWIEK ,TO BARDZO DUŻO DLA MNIE ZNACZY.

niedziela, 22 grudnia 2013

Niedzielny bilans


Śniadanie: 130g jogurtu naturalnego 0% ,60g jabłka (nie zjadłam wszystkiego) ,pół łyżeczki otrąb pszennych i owsianych ,szczypta cynamonu 
Obiad I: Kilka łyżek zupy warzywnej ,parę kosteczek marchewki ,papryki i pora (z zupy). Udało mi się tylko tyle i resztę odłożyłam.
Obiad II: sałatka: sałata lodowa ,rukola ,roszponka ,trochę ogórka ,parę pomidorków koktajlowych. W sałatce był jeszcze ser feta ale tylko go skubnęłam. Spróbowałam sosu (jogurt nat. ,czosnek i przyprawy) i zjadłam odrobinę grillowanego kurczaka (musiałam).
Kolacja: Coca Cola Zero ♥♥♥

Łącznie: Starałam się obliczyc ale nie mam pojęcia...

 Moja poranna waga to 37.1 kg. Rano trochę się załamałam bo wczoraj było 36.8 ale może dlatego ,że wtedy prawie nic nie wypiłam... wmawiam to sobie żeby całkowicie się nie załamac. 
 Jak wasze bilanse? Mnie rodzice nadal strasznie pilnują ale robię co w mojej mocy. Coraz bliżej święta więc będzie ciężko.
 Trzymajcie się chudo ,jutro jadę do tego specjalisty więc na pewno napiszę jak było x


sobota, 21 grudnia 2013

Potrzebuję was...

 Wiedziałam ,że tak będzie. Udostępniłam bloga i co z tego? Nic. Prawie nikt nie pisze komentarzy ,macie mnie gdzieś. TAK BARDZO WAS POTRZEBUJĘ. Bez was nie daje rady. Brak mi motywacji ,chęci do czegokolwiek. Myślałam ,że "przyjmiecie" mnie do swojego grona i ,że chociaż parę z was będzie mnie wspierac ale najwyraźniej nie jestem tego warta.
 Dzisiejszego bilansu nawet nie będę komentowac. Wszystko co zjadłam rozpisałam w notesiku więc po prostu przepiszę.

Śniadanie: Połowa tosta z serem (ser jak najwięcej odłożyłam i zjadłam sam chleb). "Podziubałam" trochę w jajecznicy ale jej nie zjadłam. Do tego 1 pomidorek koktajlowy i 3 plastry ogórka.
Obiad I: Zupa jarzynowa z której powybierałam marchewkę ,seler i paprykę a mięsa i ziemniaków nie tknęłam. Nie dokończyłam i zjadłam mniej więcej połowę.
Obiad II: Tata zrobił jakieś mięso (powiedział ,że to szynka?) w sosie własnym ,zjadłam jakąś maks. 1/4 a nawet mniej (nienawidzę takiego mięsa) a sos jak najdokładniej odkładałam. Do tego jakoś połowa gałki ziemniaków ,2/3 pomidorki koktajlowe i 1/4 ogórka kiszonego.

 Łącznie: Nie mam pojęcia i modlę się żeby jak najmniej. Jeśli ktoś wie ile to proszę NAPISZCIE.

 Na prawdę się staram ale to strasznie trudne ,zwłaszcza z moimi rodzicami. Wszystkie posiłki jemy razem ,podczas nich mnie obserwują i sama nie wiem co mam robic. Mam jeśc śniadanie ,2 dania na obiad i kolację. Na szczęście kiedy jemy II danie to dośc późno i ,tak jak dzisiaj, wymiguję się od kolacji.


 Przez ostatni napad nie jem słodyczy itp. do wtorku i jak najdłużej dam radę. Zrobiłam sobie plan co zrobic kiedy czuję ,że będę go miała i mam nadzieję ,że teraz będzie lepiej. Na razie udało mi się wczoraj odmówic spróbowania szarlotki mamy i keksu sąsiadki. Teraz mama piecze pierniczki ,pięknie pachnął ale nie mam jakiejś straszniej ochoty i ich nie tknę. Jestem z siebie trochę dumna bo byłam na zakupach ,masa słodyczy wokół mnie ale się nie złamałam.

Ten obrazek jest taki piękny. 
Piękny ,bo jako jeden z niewielu prawdziwy.

 Trochę się rozpisałam ale tak już mam kiedy zaczynam pisac posta. Zawsze lepiej się czuję kiedy już wszystko z siebie "wyrzucę". DZIĘKUJE JEŚLI DOTRWAŁAŚ DO KOŃCA. Miło gdybyś ZOSTAWIŁA PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD. Dziękuje ,że jesteś i jeśli zostaniesz x

 Trzymajcie się chudo ♥

piątek, 20 grudnia 2013

Zawaliałam czyli bilans 20.12.2013r,

 Motylki potrzebuję was. Bardzo was potrzebuję. Dzisiaj zawaliłam i czuję się okropnie. W szkole była wigilia klasowa ale byłam silna. Zjadłam tylko kawałek ciasteczka i piłam wodę. Ale najgorsze ,że wróciłam do domu i miałam napad. Pianki ,biszkopty ,czekoladka ,ciastka ,trochę naleśnika ,a później? Ponad połowa czekolady ,którą dostałam od koleżanki. Później to zwracałam ale nie udało mi się wszystkiego. Tak bardzo się wstydzę. Do tego czeka mnie jeszcze świąteczna kolacja z sąsiadami. Powiem ,że boli mnie brzuch ,źle się czuję i że nic mogę nic przęłknąc. Mimo ,że po zwracaniu tego wszystkiego poszłam po prostu spac to zaraz też idę. Może jakoś przekonam rodziców. Nie chcę się znowu kłócic.
 Mam dośc. POTRZEBUJĘ WAS.
 JEST TAM KTOŚ?